Dzień lenia

Jestem leniem i nawet się z tym nie kryję. Bo i ciężko to ukryć, zwłaszcza przed moimi bliskimi. To dzikie zwierzę jakim jest leniwiec budzi się we mnie zazwyczaj w taką pogodę jaką mamy od kilku dni. Najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Młodsza nawet by się mogła na to zgodzić,  w końcu sama tylko leży, ale Starsza nie daje za wygraną. I tak dzisiaj, łaskawie pozwoliła leżeć do jedenastej. To znaczy ja leżałam. I Młoda. Starsza śmigała wokół łóżka, przynosiła zabawki, w między czasie zerkając na bajkę. Nawet nie pogardziła serkiem homogenizowanym i bułką, które służyły za śniadanie. Bułką zwłaszcza, bo jak się okazało świetnie się kruszyła, a masełko gładko wcierało się w prześcieradło. I co mi po tym leżeniu jeśli potem mam tyle sprzątania... To trochę tak jak w wolny dzień, Tatochista siedzi z dziewczynami, a ja udaję się na długą, relaksującą kąpiel. Relaks trwa do czasu aż nie wyjdę z łazienki. Potem moim oczom ukazuje się krajobraz po bitwie, czyli nasze mieszkanie i to co z nim zrobiła moja rodzina, w szczególności Starsza. Wracając do mojego lenienia się to dziś chodziłyśmy (no, jedna leżała) wszystkie trzy w piżamach do obiadu. Coś tam padało, więc jak na leniwą matkę przystało nawet nie wyszłyśmy rano na dwór. Na szczęście deszcz był wymówką. Są  też dni kiedy nie chce mi się za nic w świecie nic gotować. I gdyby nie zapas zamrożonych zupek, pulpetów i innych takich, moja pierworodna zmuszona byłaby jeść parówkę na śniadanie, obiad i kolację. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że mam wyrzuty sumienia z powodu tego nicnierobienia. Myślę sobie wtedy, że jako matka powinnam być zdyscyplinowana, ogarnięta, wstająca przed dziećmi, coby się umyć, ubrać i obiad upichcić. Nieraz rzeczywiście mi się chce i się całkiem nieźle ogarniam (no może oprócz tego wstawania przed dziećmi - jeszcze do końca nie ześwirowałam), aż czuję, że fajna i rezolutna ze mnie mama. A potem znów przychodzi dzień lenia i piżama nie chce mnie opuścić. Obawiam się, że za parę lat, dzieci będą chciały żebym je odwiozła do szkoły, a ja głowę pod poduchę i śpię dalej. Albo będę wręczać stówkę, żeby tylko dały mi spokój i pozwoliły odpocząć. Aż się naprawdę sama sobie dziwię, że chce mi się pisać tego bloga, zamiast odpoczywać. Cóż, pewnie po prostu szukam zrozumienia i rozgrzeszenia. Bo najfajniej jest usłyszeć, że na świecie są osoby tak samo nieidealne (i leniwe) jak ja :)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

kochana leż ile możesz nie martw się jeszcze kilka lat i Twoje dzieci też będą chciały zaszyć się w domu razem z Tobą przed tv, tabletem czy innym wytworem techniki. Dzień lenia dobrze robi psychice!!!

Mamochistka pisze...

Dziekuje za rozgrzeszenie ;) obawiam sie tylko, ze z czasem dzien lenia zamieni sie w tygodnie tudziez miesiace lenia ;)

Anonimowy pisze...

oj chyba aż tak cudownie to nie będzie :)

Mamochistka pisze...

Tylko marzę :)