Gotowa na dziecko

 Czasem sobie myślę, że musiałam mocno walnąć się w głowę decydując się na dziecko. A potem walnąć się jeszcze mocniej decydując się na drugie. Całe szczęście, że myślę tak tylko czasami. No dobra, częściej niż czasami. Zawsze wydawało mi się, że będę dobrą matką, że spełnię się w macierzyństwie. Całą ciążę rozmyślałam jak fajnie będzie tłumaczyć coś dziecku, objaśniać, rozmawiać i że NA PEWNO znajdę sposób by mu wszystko wytłumaczyć i nauczyć posłuszeństwa. A potem wraz z moją słodką córeczką przyszły w pakiecie kolki, nieprzespane noce, ząbkowanie itd.... I się okazało, że różowo to jest tylko w szafie mojej dziewczynki, a opieka nad brzdącem to ciężka harówa. No, ale kto by się spodziewał, że dostanę dziecko dla rodziców na poziomie zaawansowanym. Płaczące i nieśpiące. Jak się niedawno okazało, komuś pomyliła się kolejność, bo to ta młodsza jest grzeczna i śpi nie najgorzej. Ale nie o tym miałam pisać. Tak sobie myślę, czy w ogóle kiedykolwiek można powiedzieć z ręką na sercu, że jest się gotowym zostać matką? Czy nie jest tak, że kiedy by to nie nastąpiło zawsze nas zaskakuje i przytłacza? Czy może rzeczywiście powinnam poczekać, jak to teraz w modzie do minimum trzydziestu pięciu lat?  Tylko chyba w przypadku macierzyństwa wiek nie ma kompletnie znaczenia, jedynie doświadczenie. A i ono niewiele daje, bo jak się okazuje każde dziecko to odrębna jednostka z własnym charakterem i sposobami na wyprowadzenie swojej mamy z równowagi. Te wszystkie gazetki o mamach, dzidziach to można sobie w dupę wsadzić. Rady babć, ciotek i kobiet w autobusie również. Bo wychodzi na to, że nawet najbardziej przygotowana mama doznaje szoku zderzając się z tym kataklizmem jakim jest dziecko.
Czyż nie ?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Gotowa... hmm jak można być gotowym na coś czego się nie zna? chyba się nie da tym bardziej przy pierwszym dziecku a że jak sama mówisz każde dziecko inne to na kolejne też się cieżko przygotować- można chcieć, można wpaść, można się starać przez lata i nic ale jak już się MA to trzeba wychować samemu i kochać bo mimo tego trudu to uśmiech malca wiele wynagradza...
dziś też trafiłam na taki tekst:
http://klocek-i-kredka.blogspot.com/2013/08/nie-wychowuj-mi-dziecka.html

Mamochistka pisze...

Podejrzewam,że wiele jest kobiet uważających ze jest "gotowa", bo przeczytało, wysłuchało, zobaczyło u koleżanki... Przyznam, że i ja sądziłam, że jeśli bardzo chcę, to znaczy, że już jestem przygotowana. Stąd często słyszymy: Nie, ja jeszcze nie jestem gotowa na dziecko". Nie, że nie jesteś gotowa,tylko po prostu nie chcesz go teraz mieć. A wtrącanie się w wychowanie dziecka osób, którym nic do tego to odrębna para kaloszy....